Historia Inspiracja Lifestyle

3 lekcje, jakie dały mi Karkonosze

25 sierpnia 2021

Wycieczka w Karkonosze to był strzał w 10. Doświadczanie wszystkimi zmysłami nowych, pięknych miejsc, sprawdzanie swoich sił na górskich trasach i ogromna dawka czystego powietrza – tego mi było potrzeba! W dzisiejszym artykule chcę się z Wami podzielić 3 lekcjami, które wyciągnęłam podczas mojego urlopu w Karpaczu. Jeżeli jesteście tutaj dla zdjęć, to świetnie się składa 🙂 Mój towarzysz fotograf – Daniel Musiał, zrobił kilka pocztówkowych ujęć! 

Zaczynajmy 🙂

Lekcja 1 – każda ciężka droga kiedyś się kończy…

…i każdy piękny krajobraz trzeba kiedyś opuścić.

Jeśli ktoś z Was był kiedyś w Karkonoszach, Sudetach czy Górach Świętokrzyskich, to z pewnością wie, że do tych miejsc przydadzą się silne nogi i dobre buty. Płaskich terenów jest bardzo mało. Jeśli więc chce dotrzeć się do najpiękniejszych miejsc, to trzeba się liczyć z tym, że droga będzie wyboista.  

Samochód warto zostawić na parkingu pod hotelem. Po pierwsze, imponujące widoki dostępne są wyłącznie na trasach pieszych, po drugie parkingi, które są umiejscowione najbliżej nich, są przepełnione i kosztowne, po trzecie, zadowolenie z siebie wzrasta proporcjonalnie do przebytej samodzielnie drogi.

Ok teraz, gdy już ustaliliśmy, że po górach się chodzi, czas na moją finałową refleksję. Gdy wydawało mi się, że nie mam już ani grama sił, szczególnie gdy wracaliśmy po kamienistej drodze w dół z Samotni, miałam w głowie tylko jedną myśl „zaraz będzie lepiej, zaraz ta droga się skończy. Jeszcze trochę.”

Czasami w życiu wydaje nam się, że to, co aktualnie przechodzimy, ten wysiłek i trud, który w coś wkładamy, będzie już z nami zawsze. Jesteśmy tak skoncentrowani na dyskomforcie, że nie chcemy patrzeć przed siebie. A warto, bo…

„Każda ciężka droga się kiedyś kończy”

Jeżeli mamy wpływ na to, żeby się skończyła szybciej, to wspaniale. Jeżeli nie mamy wpływu, pozostaje nam jedynie czekać z nadzieją na to, że jutro będzie lepiej.

Całkiem niedawno dochodziłam do zdrowia po tym, gdy dwukrotnie wysunął mi się ten sam dysk w kręgosłupie. Nikomu nie życzę takiego bólu. Były chwile, że nie sądziłam, że kiedykolwiek wrócę do siebie, ale zaraz potem przypominałam sobie metodę małych kroków wykonywanych każdego dnia. Ćwiczenia z rehabilitantem, dobre nastawienie, spacery, dobre odżywianie. Robiłam tylko to, co mogłam każdego dnia i nic więcej. Wystarczyło. Skończyła się wreszcie moja przeprawa przez ból! Od tamtego czasu wzmacniam swój kręgosłup każdego dnia, nie dopuszczając do jego usterek.

„Każdy krajobraz trzeba kiedyś opuścić”

Foto: Daniel Musiał

Na jezioro, wodospad czy ognisko, mogłabym patrzeć godzinami. Chciałabym wtedy, aby czas się zatrzymał, a te chwile, w których jestem szczęśliwa, pochłaniając wszystkimi zmysłami to, co przede mną, trwały wiecznie. Natomiast, żeby wykorzystać maksymalnie czas, jaki mieliśmy na naszej wycieczce, trzeba było opuścić dany krajobraz i iść dalej. Trzeba było pozwolić ognisku się wypalić i iść spać. Ze wspomnieniami, z przeżyciami, ze zdjęciami i filmikami z tego miejsca. 

Wszystko mija. To, co piękne i to, co bolesne.

Lekcja 2 – jak się zgubisz… to się odnajdziesz.

Tak, zgubiliśmy się w drodze do Patelni, jednak w ogóle się tym nie zmartwiłam. Las, w którym szukaliśmy drogi, wynagrodził nam napięcie – pięknymi widokami, roślinnością, prześwitującym słońcem, ciekawymi drzewami, grzybami. Cieszyłam się, że tak to wyszło. 

Czasami zgubić się jest dobrze, szczególnie w odpowiednim towarzystwie. Można się wtedy wiele o sobie nauczyć, można wyostrzyć pewne umiejętności, które na co dzień nie są potrzebne, można poćwiczyć znajdowanie dobrych rzeczy w stresujących sytuacjach, albo w ogóle uznać, że przecież wszystko dzieje się po coś i nie trzeba się bać.

Wiele razy się już w życiu gubiłam – dosłownie i w przenośni, a jednak zawsze się odnajdywałam. To jest OK.

Foto: Daniel Musiał

Lekcja 3 – gdziekolwiek wyjedziesz, Twoja natura jedzie z Tobą.

Ze wszystkich miejsc, które odwiedziliśmy, czy najbardziej podobały mi się krajobrazy niczym z widokówki? Nie. Czy najbardziej zachwycały mnie wodospady? Zachwycały. Ale nie tak bardzo, jak mordka renifera, który zlizywał z mojej dłoni paszę w wiosce lapońskiej Kalevala 😀 .

Nie tak bardzo, jak zwiedzanie małego Muzeum Sentymentów w Kowarach, które umożliwiło mi przeniesienie się w czasie do okresu nastoletniego. Przypomniałam sobie wtedy, co mi sprawiało radość, na nowo poczułam beztroskę tamtego okresu w moim życiu. Moim największym wtedy zmartwieniem było to, że Angelo Kelly mnie nie kocha i nawet nie wie o moim istnieniu ;(

Choć mój pies został pod najlepszą opieką – moich rodziców, moja natura kochająca dobre towarzystwo, zwierzęta i podróże w przeszłość, nie została w domu. Towarzyszyła mi każdego dnia, w każdej chwili, uporczywie przypominając o sobie.

Dobrze jest dokładnie poznać tę swoją naturę, swoje oprogramowanie fabryczne. Można dzięki temu uniknąć nieprzyjemności, jak i wykorzystać ją np. do zapytania o drogę czy nawiązywania nowych znajomości (o ile to dla kogoś naturalne ;)).

 Cieszę się, że na tyle już poznałam siebie, żeby móc zadecydować, które wyzwanie jest dla mnie, a które nie. Przewidzieć swoje reakcje i pozwolić sobie… być sobą 🙂 Znajomość siebie, swojej natury, swoich predyspozycji, swoich mocnych stron oraz tych słabszych, są to moim zdaniem największe zasoby zarówno w życiu, jak i na wakacjach.  Celowo pisze „znajomość”,  bowiem swoje wady należy zaakceptować, a zalety rozwijać. Dzięki temu również można wyciskać życie jak cytrynkę 🙂 

 

 

 

 

 

Mogą Ci się też spodobać

Brak komentarzy

Zostaw komentarz

Skontaktuj się ze mną!