Historia Marketing

4 techniki sprzedażowe Egipcjanina

30 maja 2022

Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który będąc w kraju arabskim, zmamiony obietnicą występu/wyjątkowej herbaty, nie dał się wciągnąć do sklepu, w którym ostatecznie kupił o wiele za duży dywan, perfumy lub zegarek. Czy to była nasza historia? Na szczęście nie. Jednak na wakacjach w Hurghadzie, udało nam się zasmakować wielu technik sprzedażowych, którymi chciałabym się z Wami podzielić.

Otóż bardzo zapragnęłyśmy popłynąć na wycieczkę statkiem. Zrobiłyśmy wcześniej rozeznanie, ile taka atrakcja kosztuje i… czekałyśmy.

Każdy, kto na wakacjach w Egipcie myśli, że na leżaku z widokiem na morze lub basen, wreszcie w spokoju nadrobi zaległe lektury, powinien z tego zdania wykreślić określenie „w spokoju”.  Należy bowiem uwzględnić przerwę na reklamę z częsotliwością tych na Polsacie lub kanale YouTube w wersji bezpłatnej. Tutejsze reklamy były jednakże serwowane przez prawdziwych ludzi, których niestety nie można wyciszyć i skoczyć w tym czasie po napój. Ostatecznie, w ostatnie dni zastosowałam technikę „udaję, że śpię” i był to jedyny skuteczny sposób na pozbycie się natrętów 😉 Ale do tego czasu…

Jeżeli dorzucić do tego brak umiejętności powiedzenia „nie jestem zainteresowana” i troskę o to, jak przyjmą tak „drastyczne” odrzucenie, mamy zagwarantowane wielominutowe dyskusje z próbą zrozumienia łamanej angielszczyzny, a następnie łagodną odmową ofert. Sprzedawali drinki, rysowane portrety, tatuaże, sesje fotograficzne, masaże, atrakcje sportowe w hotelu i… wycieczki. Każdy miał ten sam wstępny zestaw pytań, wzbogacony o swoją ciekawość ludzi i ich o wiele zbyt prywatnych spraw.

Z nastawieniem golden retrievera, gdy wracasz do domu, witali Cię, po czym pytali:

  1. Where are you from?
  2. Fisrt time in Egipt?
  3. Do you like it here?

Po tym krótkim small talku przechodzili do rzeczy, czyli przedstawiania oferty. Niezgorszeni odmową, kolejnego dnia podejmowali następną próbę. Tutaj należą się brawa za wytrwałość, której rezultatem były moje zamówienia drinków tylko dlatego, że panowie tak bardzo się starali. Tak, dobrze czytacie, uległam 😉

Marta

No dobrze, ale co z pozostałymi technikami sprzedażowymi?

Technika sprzedażowa nr 1

Zależy mi tylko na dobrej zabawie

Kiedy okazałyśmy zainteresowanie wycieczką, pan sprzedawca, po ustaleniu, że jesteśmy z Polski, z radością poinformował nas, że mieszkał w naszym cudownym kraju przez rok. WOW, ale nam zaimponował. Rzucił kilkoma polskimi słowami, takimi, jak „siemaneczko”, „jak tam ziomek”, próbując nas rozbawić. Generalnie cały czas uśmiech od ucha do ucha, żarciki i luzacki humor. Zero rozmowy o ofercie.

Zapytałyśmy go, w jakim mieszkał mieście. Odpowiedział, że w Katowicach. Sounds legit, right? 🙂

Dopiero kiedy zapytałyśmy o konkretną wycieczkę,  zaprosił nas do swojego biura i zaczął opowiadać o możliwościach wyjazdowych. Powiedziałyśmy, że chcemy popłynąć statkiem, oglądać rafę i zobaczyć delfiny.

 

Technika sprzedażowa nr 2

Start z wysokiego C

Wziął białą kartkę, wypisał nasze potrzeby w podpunktach, dopisał do nich zwiedzanie bezludnej wyspy, którą TRZEBA ZOBACZYĆ i przy każdej z tych atrakcji napisał cenę. 

Podsumował całość i powiedział, że tyle kosztują, gdyby chcieć je zaliczać pojedynczo. Odczekał chwilę, aż przyjrzymy się tej kwocie i nie spodoba się nam.

Następnie skreślił tę cenę i powiedział, że skoro chcemy wszystkiego doświadczyć jednego dnia, to cena jest o wiele niższa -pach, minus 20%.

 

Technika sprzedażowa nr 3

Jestem taki, jak Wy, więc dam Wam zniżkę

Ponieważ jesteśmy przyjaciółmi („mieszkałem rok w Polsce! Jestem prawie Polakiem!”), ceną, którą mam specjalnie dla Was, wynosi jeszcze o 30% mniej!!!

Tym oto sposobem dotarł do regularnej ceny za tę wycieczkę, którą chciał uzyskać, a którą my znałyśmy wcześniej 😉 Chyba był trochę zdziwiony, że nie okazałyśmy zachwytu i nie padłyśmy przed nim na kolana za to, że właśnie umożliwił nam złapanie Pana Boga za nogę! 

Pytamy go, ile będzie osób na rejsie. Powiedział, że ok.12 osób. OK, zdecydowałyśmy się na tę ofertę. 

Dzień wycieczki

Osób ostatecznie popłynęło nie 12, a 24. Po rozmowie z poznaną na statku  dziewczyną z Austrii, okazało się, że Yousef powiedział im, że mieszkał rok również w Salzburgu i z tego tytułu również obniżył im cenę wyczieczki. Światowy człowiek! 😀

Wycieczka obfitowała we wspaniałe chwile – trzykrotny snorkeling z podziwianiem najpiękniejszych raf koralowych, spotkanie z mureną i karmienie jej kurczakiem, aby wypłynęła ze swojej kryjówki, karmienie rybek, podziwianie delfinów w ich naturalnym środowisku i zwiedzanie wyspy, która przypominała te z pocztówek. Była warta była każdej wydanej na nią złotówki. Co więcej, według mnie, jej cena mogłaby być jeszcze 2x wyższa i nadal byłabym zadowolona. 

Technika sprzedażowa nr 4

Kolejnego dnia Yousef namawiał nowych turystów na plaży na jego wycieczki i wskazał na nas, jako osoby, które już z jego oferty skorzystały. Poprosił nas, abyśmy jego potencjalnym udzieliły ustnej rekomendacji, co ku jego ogromnej uciesze, zrobiłyśmy. 

 

 

 

Mogą Ci się też spodobać

Brak komentarzy

Zostaw komentarz

Skontaktuj się ze mną!