Są takie chwile w życiu, gdy masz wrażenie, że coś się na Ciebie uwzięło.
Wydarzenie po wydarzeniu, coś się psuje, ktoś Cię zaskakuje. Jedno się kończy, kolejne pojawia. Myślisz sobie wtedy: WHAT THE FUCK?
To pytanie kryje za sobą mnóstwo pytań pobocznych w stylu: „Dlaczego ja?”, „Co ja zrobiłam źle?” „Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe?”. Odpowiedzi udzielił mi kiedyś mój ulubiony mnich Ajahn Brahm w swoim wykładzie na YouTubie. Brzmiała ona: „Bo takie po prostu jest życie”. Oniemiałam. Żadnych odnośników kulturowych, społecznych, psychologicznych, żadnej próby wyjaśnienia. Nic. „Takie po prostu jest życie”. Dzięki, Ajahn, bardzo pomogłeś! 😉
Kontynuował swoją myśl. Życie jest jak sinusoida. Raz wiedzie nam się fantastycznie zdrowotnie, relacyjnie, finansowo, a raz chcemy się zapaść pod ziemię, bo nie wiemy, co ratować najpierw. Single chcą znaleźć osobę, którą mogliby pokochać. Gdy już ją znajdą, okazuje się, że doszły nowe wyzwania, których nie było, gdy byli singlami. Ludzie chcą mieć inną pracę, bo ich obecna ma jakąś skazę. Pojawia się nowa praca i… uwaga, uwaga – ma inną skazę! 😀 Męczysz się w Polsce, przygotowujesz do przeprowadzki i wreszcie to robisz. Masz lepsze warunki życiowe, a jednak czegoś Ci brakuje. Może poczucia przynależności, może przyjaciół. Zamieniłeś jedne problemy na inne. Normalnie niekończąca się opowieść.
Zauważyłam jednak, że z niektórymi wyzwaniami radzimy sobie lepiej, a z innymi gorzej, lub w ogóle. Życie, z tej perspektywy, wydaje się być sztuką wyboru – z czym poradzimy sobie lepiej. Co będzie ciążyło tak nieznacznie, abyśmy mimo wszystko mogli normalnie żyć
i odczuwać szczęście.
Warto nauczyć się rozpoznawać, co jest bólem związanym z dochodzeniem do celu, a co jest bólem związanym z tym, że się gdzieś wypalamy.
Obserwacja siebie, słuchanie siebie, działanie, podejmowanie trudnych decyzji. Nie znam nikogo, kto wiedzie życie wolne od trosk. ZERO osób bez problemów w życiu! A Ty?
Są takie chwile w życiu, gdy jedyne, co musisz zrobić, to…
Spotkałam się ostatnio z sytuacjami paru moich znajomych przedsiębiorców, którym ktoś zrobił przykrość, nie dotrzymał słowa, albo nie wywiązał się z umowy biznesowej w należytym stopniu.
Znam ludzi, którzy od razu reagują z pozycji siły. Są dwie drogi rozwiązania problemu w ten sposób.
Pierwszy – kompletnie nieprzemyślany, podyktowany emocjami – polegający na przesyłaniu obraźliwych i pełnych oszczerstw maili i SMS-ów. Zdarzają się tacy ludzie. Niby wieloletni biznesmeni, a potrafią coś takiego odpalić.
Jest też drugi sposób z pozycji siły – pismo od prawnika, że jeżeli nie wydarzy się A, to wydarzy się B. Sposób ten jest bardziej skuteczny. Jest też chyba jedynym słusznym, jeżeli ktoś znacznie przekroczył granice i działał z premedytacją.
Ci moi znajomi, tak się akurat zdarzyło, mają wyjątkowo łagodną naturę, co czasem naraża ich na nieprzyjemności… nie zawsze są docenieni za to, jacy są dobrzy. Nie zawsze wynegocjują to, czego chcą. Czasem dadzą od siebie więcej niż powinni. Czasem dostaną ostro po uszach. Jednak ostatnio miały miejsce ciekawe sytuacje w ich życiu.
Są takie chwile w życiu, gdy jedyne, co musisz zrobić, to ABSOLUTNIE NIC.
Otóż co oni zrobili? Ich kontrahent nie wywiązał się z umowy, ktoś ich obrażał w SMS-ach, byli bardzo zawiedzeni zachowaniem ludzi, nie wiedzieli do końca, co zrobić, nie mieli jednak ochoty na wojowanie, ponieważ nie czuli się z tym dobrze, więc… nie zrobili NIC. Żadnych gróźb na maila, żadnego komentowania zachowania, żadnych działań z pozycji siły. NIC. Czekali. Robili swoje, żyli i czekali. Efektem było to, że druga strona ocknęła się i zaproponowała korzystne rozwiązanie, którego zupełnie się nie spodziewali. Sprawy rozwiązały się lepiej niż przypuszczali, tylko dlatego, że odczekali.
Że co?! Niektórzy pewnie zapytają. Cierpliwość jest bowiem zupełnie niepopularna w dzisiejszych czasach.
Dlaczego cierpliwość ma słabą renomę?
Odpowiedź na to pytanie zaproponowałam w tym wpisie. Pisałam w nim, jak bardzo zgubna może być wiara w to, co widzi się na tablicach znajomych na Facebooku.
Kiedy mój pradziadek chciał wybudować dom, robił to własnymi rękoma i własnymi środkami, i robił to latami. Nie było innej drogi. Dzisiaj bierzesz kredyt i od razu masz dom lub mieszkanie. Nie nauczyłeś się jeszcze dobrze zarabiać pieniędzy, nie zbudowałeś silnej pozycji na rynku pracy lub biznesu. Nie zdobyłeś wystarczająco dużo doświadczenia. Nie zgromadziłeś wystarczająco dużo punktów odniesienia – jakiego lokum tak naprawdę potrzebujesz, a co zostało w Tobie sztucznie pobudzone przez media i społeczeństwo.
Bank jednak bardzo wierzy w to, że przez najbliższe 30 lat będziesz zawsze zarabiał mnóstwo pieniędzy i będziesz przez ten czas zdrowy. Jakie jest prawdopodobieństwo, że tak właśnie będzie? Reklamodawcy, reżyserzy, znajomi z Facebooka – pomogą Ci w spłacaniu rat, gdy powinie Ci się noga? To przecież oni w największym stopniu mieli wpływ na Twoją decyzję… Niestety nie.
Dzisiaj ludzie chcą mieć wszystko OD RAZU. Od 1 dnia rozpoczęcia działalności gospodarczej chcą zarabiać 100 tys. zł miesięcznie, chcą mieć od razu czas na wyjazdy wakacyjne 6 razy w roku, pragną w wieku 22 lat mieć docelowe mieszkanie. Gdy mają 24, chcą stworzyć związek marzeń, firmę marzeń itp. No niestety. Tak to nie działa.
Oto taka sytuacja. Do restauracji wchodzi bardzo głodny mężczyzna. Zatrzymuje kelnera i pyta:
– Dzień dobry. Bardzo mi się spieszy. Czy mógłby mi Pan powiedzieć, co macie gotowego i co mogę dostać najszybciej?
– Najszybciej to może Pan w ryj dostać.
Kurtyna.
No więc tak sobie myślę, że czasem odpuszczenie chęci tego, aby oczekiwana przez nas sytuacja się SZYBKO wydarzyła, jest kompletnie bez sensu. Sprawy nie dzieją się w tempie, w którym sobie tego życzymy. Sprawy dzieją się w SWOIM tempie. Co więcej. Nasze życie w niczym nie przypomina wyobrażeń sprzed lat. Nie oznacza to, że jest ono gorsze. Jest ono po prostu INNE.
Możesz podejść do cebulki rośliny, którą właśnie zasadziłeś w doniczce na swoim balkonie i powiedzieć jej „No dalej, rośnij. ROŚNIJ. No co nie rośniesz???”. Czy to coś da? Czy ona będzie rosła szybciej, ponieważ Ty sobie tego życzysz i tak jej mówisz? Spróbuj i mi napisz! 😀 Możesz jej też pozwolić rosnąć w swoim tempie. Podlewać. Przestawiać tam, gdzie jest więcej lub mniej słońca. Zmieniać jej doniczkę na większą. Dbać o nią. Ona i tak urośnie w swoim własnym tempie. A jak już urośnie, to usiądziesz z podziwu nad jej doskonałością. Skąd ona wiedziała, jak rosnąć? Skąd ona wzięła takie piękne liście? Po prostu miała je w sobie.
Kiedy zadziałać z pozycji siły, a kiedy odpuścić?
Nie czuję się upoważniona do tego, aby mówić Ci, żeby zawsze odpuszczać. Czasem strategia ta powoduje, że sprawy idą w bardzo złym kierunku, a druga strona pozwala sobie na więcej, i więcej, i więcej… i potem masakruje Cię tak, że nie wiesz, co ze sobą zrobić. To trzeba umieć dobrze rozpoznać. Ja się tego dopiero uczę, więc nie przekażę Ci jeszcze żadnej strategii.
Spotkałam się ostatnio z kobietą, która od zawsze ignorowała pewnego mężczyznę. Od wielu lat wyznawał jej miłość i żądał, aby z nim była. Nie reagowała, nie ustaliła granic, a dziś, po 7 latach, ten człowiek prześladuje ją i zastrasza coraz odważniej. Może byłoby inaczej, gdyby na początku stanowczo pokazała granice, postawiła się, poprosiła kogoś o pomoc?
Z drugiej strony znam człowieka, który wszystkie sprawy w swoim życiu załatwiał z pozycji siły. Na każdym kroku pokazywał swoją wyższość, władzę, a ludzie się go bali. Obecnie jest starym, smutnym człowiekiem, z mnóstwem pieniędzy, setkami sukcesów biznesowych na koncie, bez rodziny i bez przyjaciół. Nikt nie chce się z nim spotykać. Nikt nie chce z nim spędzać czasu. Można więc, jak widać, przegiąć i w jedną, i w drugą stronę.
Nie wiem, jak ocenić, w jakiej sytuacji wyskoczyć z kałasznikowem, a w jakiej nie robić nic i pozwolić sprawom płynąć i samoistnie się rozwiązywać. Każdy ma inne doświadczenia, które podpowiadają mu jak reagować. Wiem jednak, że gdy przyglądałam się, zamiast wojować, ostatecznie wszystko kończyło się dobrze. Nie jest to rada, jest to podzielenie się moim doświadczeniem.
Nierobienie niczego wiąże się z tym, że pozwalasz trudnym emocjom wybrzmieć, a niechcianym uczuciom istnieć tak długo, jak jest to niezbędne. To jest w tym wszystkim chyba najtrudniejsze. Ale może również o to chodzi w życiu – aby pomimo tego, że nie jest łatwo, umieć nadal robić swoje. Cierpliwie.
Mam nadzieję, że pomogłam Ci w jakiś sposób tym tekstem. Czy Ty częściej wojujesz, czy pozwalasz sprawom samoistnie płynąć? 🙂 Daj proszę znać w komentarzu.
4 komentarze
WoW kolejny ciekawy temat poruszasz i to jak zwykle cudnie ujęty <3
co do pytania – to jest różnie
dawno temu jak zaczynałam po studiach byłam mocno wojownicza i ciągle musiało być po mojemu … argumentacje itp itd
teraz uważam, że nic się nie dzieje bez powodu a wszelka walka powoduje kontrreakcję
opór podwójny opór itd. Oczywiście są sytuację że należy reagować ale bez nerwów, wyzwisk i przykrych maili czy sms-ow
Na pewno należy posiąść umiejętność stawiania granic !
Ja jestem zwolennikiem pokojowego polubownego załatwiania spraw… ale jeśli ktoś przez rok ci obiecuje ze zapłaci za pracę … robi inne projekty i ty wiesz ze ma pieniądze tylko woli je wydać na siebie to odpowiedź jest jedna … trzeba podjąć inne kroki albo jak cię na to stać 😉 to darować mu swój czas i swoje zarobione pieniądze i iść dalej bez żalu … odciąć się od wszystkiego i robić swoje 🙂
Miałam w życiu wiele takich sytuacji, choćby ostatnia która miała być zupełnie inna bo przyjaciel … bo w rozwoju … bo wyglądało że szanuje człowieka ….itp itd bla bla bla
no a finalnie okazał się nawet większym krętaczem, manipulantem wykorzystującym wiedzę zdobytą w szkoleniach wszelakich i o mnie samej przy okazji tych szkoleń niż ci tzw zwykli poza rozwojowi. Ale to była bardzo dobra lekcja.
Dzięki za ten artykuł i wszystkie inne które z przyjemnością czytam
Twoja wierna czytelnicza <3
Dzięki za komentarz Aniu 🙂 Ja też jestem zwolenniczką polubownego załatwiania spraw 🙂
Właśnie w ubiegłym tygodniu znów odbiłam się od ściany. Tak bardzo czegoś chciałam, a to znów umknęło ? Łzy same płynęły ze złości, z bezradności, z żalu. Pytałam sama nie wiem kogo dlaczego znowu mam pod górkę? Niby w teorii wiem, że to pewnie nie ten czas, to nie dla mnie, ale ciężko się z tym pogodzić. Dziękuję Ci za ten tekst. Nie poganiam tej cebulki. Niech rośnie w swoim tempie.
Bardzo proszę. Ja też się tego wszystkiego uczę i nie jest to dla mnie proste, ale wiem, że warto więcej akceptować i mniej się szarpać. Powodzenia! <3