Gdyby ktoś zapytał Cię za co płacisz najwyższą cenę, to co byś odpowiedział? Dzieci? Czynsz? Wynajem mieszkania? Kredyt? Leasing? Jedzenie? Kawy w drodze do pracy? Nowe sprzęty? Tak, wiem. Życie na satysfakcjonującym poziomie trochę kosztuje. Moim jednak zdaniem najwięcej pieniędzy, energii, zdrowia i życia płacisz za coś kompletnie innego.
Za co naprawdę płacimy w życiu największą cenę?
Przeczytałam kiedyś myśl, że nie jestem wyjątkowa. Trochę mnie to zmartwiło, ponieważ lubię czuć się wyjątkowa. Natomiast, to co było napisane później dało mi trochę bardziej do myślenia. Nie jestem wyjątkowa, ponieważ na każdy problem, który mam, ktoś już wymyślił rozwiązanie. Co więcej, opisał to rozwiązanie. Co więcej, to rozwiązanie jest w zasięgu mojej ręki. Co więcej, mogę je znaleźć za darmo w internecie lub wypożyczyć z biblioteki książkę, która je opisuje. Ostatecznie mogę kupić tę książkę, iść na kurs, szkolenie, lub zapłacić osobie, która takich problemów swoich klientów rozwiązała już tysiące. Płacę wtedy za oszczędność czasu, jaki włożyłabym za odkrywanie czegoś, co już dawno zostało przez kogoś odkryte, przetestowane i może mi szybko pomóc.
Natomiast ja czasem w swoich problemach lubię się popluskać, niczym pies w kałuży błotnej. Obok w misce ma czyściutką wodę, ale nic bardziej nie smakuje jak ta z brudem i z piaskiem. Lubię sobie posiedzieć z tymi moimi troskami, popłakać nad nimi, ponarzekać jakie życie jest ciężkie i niesprawiedliwe, chociaż jestem gigantyczną szczęściarą i niejedna osoba chciałaby się ze mną zamienić na życia i problemy. Na szczęście mam w sobie mechanizm, który uruchamiam w odpowiednim momencie i mówię „Dość! Ogarnij się! Tak miało być. Do przodu!”. Mam też szczęście otaczać się ludźmi, którzy nie pozwalają, aby ten stan utrzymywał się zbyt długo. Też masz takich przyjaciół? To największy skarb.
Wracając jednak do tego, za co płacimy największą cenę.
Otóż moim zdaniem największą cenę płacimy za… BRAK KONCENTRACJI NA TYM, CO WAŻNE. Tylko za to. Aż za to.
Każdego dnia jesteśmy atakowani tak gigantyczną ilością rozpraszających bodźców i bezużytecznych informacji. Wyobraź sobie, że pewnego dnia odwiedza Cię Twój pradziadek lub prababcia wehikułem czasu. Nie sądzę, żeby chcieli tutaj długo zabawić. Myślę, że szybko chcieliby wracać do swoich czasów. Nie ogarnęliby wszechobecnego chaosu i wcale nie jest to zabawne.
Łatwo jest dzisiaj być zajętym i zapracowanym, trudniej produktywnym i efektywnym. To drugie wymaga stałej koncentracji na celu przez dłuższy czas. Łatwo jest wykonywać jakąkolwiek pracę, trudniej taką, która przynosi realne pieniądze. To drugie wymaga stałego rozwoju, umiejętności negocjacji, komunikacji, zamykania sprzedaży, odwagi.
Łatwo jest być perfekcjonistą, zwlekać, odkładać, bo zawsze jest coś do poprawienia. Trudniej wypuścić w świat projekt, który nie jest idealny, ale jest wystarczająco dobry.
Nasi przodkowie zapewnili nam, swoimi często trudnymi wyborami i decyzjami, naprawdę genialne czasy. Otwarte granice, gigantyczna możliwość wyboru wszelkiego rodzaju. A jednak… Bardzo łatwo jest być zestresowanym, zatroskanym, zmartwionym, pokrzywdzonym przez los. Dezorientacja nie wymaga zbyt wiele wysiłku. Naprawdę zero problemu.
Każdy dorosły człowiek doświadczył też zranienia, trudnego rozstania, poczuł się oszukany, niedoceniony czy nieważny. Zabłądził. Uznał, że życie jest niesprawiedliwe (to akurat prawda). Łatwo jest w takim stanie utknąć na zawsze, utrwalać go codziennie przez narzekanie, autoagresję i hejt. Daje to pewnego rodzaju negatywną energię, którą karmi się ego. Jemu jest wszystko jedno – negatywne, czy pozytywne emocje – ważne żeby się DUŻO działo. Czy tkwienie w swojej własnej kałuży błotnej i picie tej brudnej i obleśnej wody naprawdę daje Ci szczęście?
Trudno jest z każdej trudnej sytuacji wyciągnąć lekcje, zaakceptować ją, otrzepać się, podnieść i iść dalej. To wymaga nie lada pracy nad sobą, nauki akceptacji, pokory. Odnoszę wrażenie, że nasi dziadkowie i pradziadkowie ogarniali ten temat znacznie lepiej. Mój dziadek kilka razy stracił cały swój majątek, był wypędzany z domu, a jego najlepszy przyjaciel został rozstrzelany na jego oczach. Mój pradziadek wyprawił swoich synów na wojnę, a oni nigdy nie wrócili i wszelki słuch po nich zaginął. Oboje wychowali wspaniałe rodziny i cieszyli się szacunkiem do końca życia.
A Ty z czym się obecnie borykasz? Serio jest to takie poważne? Naprawdę potrzebujesz takich dramatów, żeby docenić życie i skoncentrować się na tym, co ważne?
Zastanów się za co w życiu zapłaciłeś prawdziwie wysoką cenę. Czy na pewno za nowy telewizor HD z płaskim kineskopem, wejściem USB i funkcją robienia kawy? Czy na pewno za wakacje na drugim końcu świata? Czy może za poświęcanie swojej uwagi na przypadkowe informacje przekazywane w gigantycznej porcji na Facebooku, w telewizji czy w radio? Czy na pracę, która akurat się nawinęła, czy na taką, która daje Tobie wewnętrzną radość?
Cierpisz ponieważ nie masz odwagi na zmiany, czy cierpisz z wysiłku, który wkładasz w realizację swojej wizji życia? Ogarnij się człowieku. Ustal co jest dla Ciebie PRAWDZIWIE ważne, skoncentruj się na tym i RÓB SWOJE. Przestań już płacić pieniędzmi, zdrowiem i życiem za te wszystkie rzeczy, które Ciebie UNIESZCZĘŚLIWIAJĄ.
6 komentarzy
Jest w tym dużo racji, bardzo. Myślę sobie, że to jest właściwie o mnie. Ciekawa jestem ile osób przyzna się, że te słowa dokładnie obrazują ich samych. Płacimy największą cenę za brak odwagi na zmianę naszego życia, naszego sposobu myślenia, na zmianę naszych nawyków.
Świetny tekst.
Dziękuję i pozdrawiam ciepło 🙂
Świetny tekst. Dużo masz w tym racji. czytam kolejne artykuły 🙂
Dziękuję 🙂
Tak Martus. Nie mogę sie nie zgodzić z tym co napisałaś. Nie jest jednak wszystko takie czarne albo białe. Jest tak , że niektóre decyzje, które podjęliśmy w życiu determinują nasze następne działania. I co z tego, że ja teraz wiem, co bym chciała zrobić i z kim, jeśli troska o tych, których najbardziej kocham- czyt. Dzieci nie pozwala mi ruszyć z miejsca, bo każdy ruch ich skrzywdzi.
Prosto jest zamknąć drzwi i zacząć od nowa , gdy jest się samemu. Kiedy masz dzieci albo rodziców, którymi się trzeba opiekować musisz się liczyć z tym, że ich dobro przedkladasz ponad swoje. Kiedy do tego dochodzą problemy ze zdrowiem, to mimo wrodzonego optymizmu można stracić wiarę w to, że da się ominąć błoto. Cieszę sie Marta, że piszesz tego bloga. Znasz bardzo wielu ludzi i wiele historii. Pewnie jeszcze niejednokrotnie wzbudzisz przemyślenia – nie tylko u mnie.
Masz rację, to nie jest takie czarno-białe i proste. Trzymam kciuki za Ciebie i Twoją rodzinę.